poniedziałek, 24 lutego 2014

Błąd diagnostyczny jako rodzaj błędu w sztuce lekarskiej



              W wyroku z dnia 24 października 2013 r. (sygn. akt II Ka 405/13) Sąd Okręgowy w Tarnowie zdefiniował pojęcie błędu diagnostycznego i podstawy odpowiedzialności lekarza za ten czyn. Zgodnie z treścią wyroku błąd diagnostyczny jest rodzajem błędu medycznego, z którym mamy do czynienia, gdy lekarz wyciągnie z objawów chorobowych inne wnioski niż te, które wynikają z ogólnej wiedzy medycznej. Może polegać także na nierozpoznaniu pewnych objawów, bądź na wadliwym wykonaniu badań diagnostycznych lub całkowitym ich pominięciu.
              Do popełnienia właśnie takiego rodzaju błędu lekarskiego doszło w sprawie, będącej przedmiotem orzeczenia. Lekarz A.K. został oskarżony o popełnienie czynu z art. 160 par. 3 w związku z art. 160 par. 2 Kodeksu Karnego, tj. o to, że jako lekarz dyżurny zaniechał u pacjenta z raną głowy wykonania tomografii komputerowej głowy oraz pozostawienia go na obserwacji na Oddziale Ratunkowym Szpitala. Niewykonanie koniecznego badania skutkowało brakiem rozpoznania obrażeń i ich objawów – złamania kości sklepienia podstawy czaszki, krwiaka podtwardówkowego, wylewu krwawego podpajęczynówkowego oraz rozległego stłuczenia mózgu i pnia mózgu, co naraziło pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.
              Pacjent R.W. trafił do szpitala w stanie upojenia alkoholowego. Stan ten utrudniał w znacznym stopniu diagnostykę – chory nie chciał współpracować z personelem medycznym, nie zgadzał się na przeprowadzenie badań. Jednocześnie, jak stwierdzili biegli sądowi, objawy upojenia alkoholowego, np. bełkotliwa mowa czy zaburzenia ruchowe, mogą być tożsame z objawami urazu mózgu, co utrudnia postawienie właściwej diagnozy. Zdaniem biegłych zaniechanie zlecenia podstawowych badań i pozostawienia chorego na obserwacji stanowiło zagrożenie dla pacjenta, bowiem przy urazach mózgu w każdym momencie może pojawić się wzrost ciśnienia śródczaszkowego, wymagający pilnego zabiegu operacyjnego.
              Zeznania lekarza i rodziny pacjenta różniły się co do okoliczności wypisania chorego ze szpitala. Lekarz utrzymywał, że nie zatrzymał pacjenta w szpitalu m.in. dlatego, że nie chciał on poddać się badaniom i leczeniu, a jego siostry nalegały na zabranie go do domu. Z zeznań sióstr chorego wynika z kolei, że chciały one w szpitalu uzyskać pomoc dla swojego brata i były nastawione, że pozostanie tam na jakiś czas, o czym świadczyć może fakt, iż zabrały ze sobą jego piżamę. Dodatkowo jedna z kobiet zeznała, że sama dopytywała lekarza o możliwość późniejszego wezwania karetki pogotowia z domu, a to, że obserwowała brata wynikało jedynie z niepokoju o jego stan zdrowia. Oskarżony twierdził, że sam poinformował rodzinę pacjenta o sposobie obserwacji i traktowania chorego. Jako że w dokumentacji medycznej widniał jedynie zdawkowy zapis „pouczono o postępowaniu”, Sąd – zarówno rejonowy, jak i apelacyjny – uznał za wiarygodne zeznania rodziny pacjenta.
              Przy ocenie stopnia winy lekarza konieczne było wzięcie pod uwagę wielu czynników, działających zarówno na korzyść oskarżonego, jak i przeciwko niemu. Kluczowe były ustalenia biegłych sądowych w dziedzinie medycyny. Wątpliwości nie ulegał fakt, iż oskarżony nie przeprowadził koniecznych badań i nie dokonał właściwej diagnozy chorego – zdaniem sądu doszło tu do popełnienia błędu diagnostycznego. Biegli uznali, że prawidłowe zdiagnozowanie pacjenta było możliwe poprzez zostawienie go w szpitalu na obserwacji i przeprowadzenie tomografii głowy po jego wytrzeźwieniu. Wypisując mężczyznę do domu, lekarz godził się na skutek w postaci wystąpienia bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu pacjenta, jako że, biorąc pod uwagę posiadaną wiedzę medyczną, wiedział czym charakteryzują się urazy głowy i jak należy w ich przypadku postępować. Bez znaczenia pozostaje fakt, że chory w efekcie działania lekarza nie doznał ostatecznie uszczerbku na zdrowiu. Istotą zarzucanego przestępstwa jest bowiem samo wystąpienie bezpośredniego niebezpieczeństwa dla zdrowia lub życia, tj. duże prawdopodobieństwo, że skutek taki nastąpi. Jak stwierdzili biegli, w przedmiotowym stanie faktycznym istniało realne zagrożenie dla życia i zdrowia pacjenta, spowodowane zaniechaniem lekarza.
              Okolicznością łagodzącą, w ocenie Sądu Apelacyjnego, był stan nietrzeźwości chorego mężczyzny i brak chęci współpracy z lekarzem – przeprowadzenie badania bez zgody pacjenta nie jest wszak dopuszczalne. Sytuacja nie jest więc jednoznaczna - w przedmiotowej sprawie lekarz powinien ocenić jakie zachowanie będzie prawidłowe i najbardziej korzystne dla pacjenta. Nie było jednakże żadnych dowodów na to, że oskarżony w ogóle chciał przeprowadzić badanie TK i zostawić pacjenta na obserwacji.
              W tej sytuacji wymiar kary orzeczonej przez Sąd Apelacyjny – warunkowe umorzenie postępowania karnego na okres próby 1 roku oraz świadczenie pieniężne w kwocie 2 tys. zł - wydaje się być swego rodzaju kompromisem między powinnościami lekarza a realnymi możliwościami wykonania koniecznych badań mimo sprzeciwu pacjenta.
             
Justyna Bachórska,
aplikantka radcowska
             
             
             
             
             


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz