W wyroku z dnia 24 października
2013 r. (sygn. akt II Ka 405/13) Sąd Okręgowy w Tarnowie zdefiniował pojęcie
błędu diagnostycznego i podstawy odpowiedzialności lekarza za ten czyn. Zgodnie
z treścią wyroku błąd diagnostyczny jest rodzajem błędu medycznego, z którym
mamy do czynienia, gdy lekarz wyciągnie z objawów chorobowych inne wnioski niż
te, które wynikają z ogólnej wiedzy medycznej. Może polegać także na
nierozpoznaniu pewnych objawów, bądź na wadliwym wykonaniu badań
diagnostycznych lub całkowitym ich pominięciu.
Do popełnienia właśnie takiego
rodzaju błędu lekarskiego doszło w sprawie, będącej przedmiotem orzeczenia. Lekarz
A.K. został oskarżony o popełnienie czynu z art. 160 par. 3 w związku z art.
160 par. 2 Kodeksu Karnego, tj. o to, że jako lekarz dyżurny zaniechał u
pacjenta z raną głowy wykonania tomografii komputerowej głowy oraz pozostawienia
go na obserwacji na Oddziale Ratunkowym Szpitala. Niewykonanie koniecznego
badania skutkowało brakiem rozpoznania obrażeń i ich objawów – złamania kości
sklepienia podstawy czaszki, krwiaka podtwardówkowego, wylewu krwawego
podpajęczynówkowego oraz rozległego stłuczenia mózgu i pnia mózgu, co naraziło
pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego
uszczerbku na zdrowiu.
Pacjent R.W. trafił do szpitala w
stanie upojenia alkoholowego. Stan ten utrudniał w znacznym stopniu diagnostykę
– chory nie chciał współpracować z personelem medycznym, nie zgadzał się na
przeprowadzenie badań. Jednocześnie, jak stwierdzili biegli sądowi, objawy
upojenia alkoholowego, np. bełkotliwa mowa czy zaburzenia ruchowe, mogą być
tożsame z objawami urazu mózgu, co utrudnia postawienie właściwej diagnozy. Zdaniem
biegłych zaniechanie zlecenia podstawowych badań i pozostawienia chorego na
obserwacji stanowiło zagrożenie dla pacjenta, bowiem przy urazach mózgu w
każdym momencie może pojawić się wzrost ciśnienia śródczaszkowego, wymagający
pilnego zabiegu operacyjnego.
Zeznania lekarza i rodziny
pacjenta różniły się co do okoliczności wypisania chorego ze szpitala. Lekarz
utrzymywał, że nie zatrzymał pacjenta w szpitalu m.in. dlatego, że nie chciał
on poddać się badaniom i leczeniu, a jego siostry nalegały na zabranie go do
domu. Z zeznań sióstr chorego wynika z kolei, że chciały one w szpitalu uzyskać
pomoc dla swojego brata i były nastawione, że pozostanie tam na jakiś czas, o
czym świadczyć może fakt, iż zabrały ze sobą jego piżamę. Dodatkowo jedna z
kobiet zeznała, że sama dopytywała lekarza o możliwość późniejszego wezwania
karetki pogotowia z domu, a to, że obserwowała brata wynikało jedynie z
niepokoju o jego stan zdrowia. Oskarżony twierdził, że sam poinformował rodzinę
pacjenta o sposobie obserwacji i traktowania chorego. Jako że w dokumentacji
medycznej widniał jedynie zdawkowy zapis „pouczono o postępowaniu”, Sąd –
zarówno rejonowy, jak i apelacyjny – uznał za wiarygodne zeznania rodziny
pacjenta.
Przy ocenie stopnia winy lekarza
konieczne było wzięcie pod uwagę wielu czynników, działających zarówno na
korzyść oskarżonego, jak i przeciwko niemu. Kluczowe były ustalenia biegłych
sądowych w dziedzinie medycyny. Wątpliwości nie ulegał fakt, iż oskarżony nie
przeprowadził koniecznych badań i nie dokonał właściwej diagnozy chorego –
zdaniem sądu doszło tu do popełnienia błędu diagnostycznego. Biegli uznali, że
prawidłowe zdiagnozowanie pacjenta było możliwe poprzez zostawienie go w
szpitalu na obserwacji i przeprowadzenie tomografii głowy po jego wytrzeźwieniu.
Wypisując mężczyznę do domu, lekarz godził się na skutek w postaci wystąpienia
bezpośredniego niebezpieczeństwa utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na
zdrowiu pacjenta, jako że, biorąc pod uwagę posiadaną wiedzę medyczną, wiedział
czym charakteryzują się urazy głowy i jak należy w ich przypadku postępować. Bez
znaczenia pozostaje fakt, że chory w efekcie działania lekarza nie doznał
ostatecznie uszczerbku na zdrowiu. Istotą zarzucanego przestępstwa jest bowiem samo
wystąpienie bezpośredniego niebezpieczeństwa dla zdrowia lub życia, tj. duże
prawdopodobieństwo, że skutek taki nastąpi. Jak stwierdzili biegli, w
przedmiotowym stanie faktycznym istniało realne zagrożenie dla życia i zdrowia
pacjenta, spowodowane zaniechaniem lekarza.
Okolicznością łagodzącą, w ocenie
Sądu Apelacyjnego, był stan nietrzeźwości chorego mężczyzny i brak chęci
współpracy z lekarzem – przeprowadzenie badania bez zgody pacjenta nie jest
wszak dopuszczalne. Sytuacja nie jest więc jednoznaczna - w przedmiotowej
sprawie lekarz powinien ocenić jakie zachowanie będzie prawidłowe i najbardziej
korzystne dla pacjenta. Nie było jednakże żadnych dowodów na to, że oskarżony w
ogóle chciał przeprowadzić badanie TK i zostawić pacjenta na obserwacji.
W tej sytuacji wymiar kary
orzeczonej przez Sąd Apelacyjny – warunkowe umorzenie postępowania karnego na
okres próby 1 roku oraz świadczenie pieniężne w kwocie 2 tys. zł - wydaje się
być swego rodzaju kompromisem między powinnościami lekarza a realnymi możliwościami
wykonania koniecznych badań mimo sprzeciwu pacjenta.
Justyna
Bachórska,
aplikantka
radcowska
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz