Nie od dziś toczy się dyskusja wokół
lekarskiego sądownictwa korporacyjnego. Pacjenci często skarżą się, że
sądy lekarskie działają na korzyść lekarzy, w myśl zasady, że swój
swojego nie skrzywdzi. Czy to sprawiedliwy osąd? Samorząd lekarski
przekonuje, że nie, a nowelizacja Ustawy o izbach lekarskich wiele
zmieniła w korporacyjnym sądownictwie - nie można już mówić o
"zamiataniu pod dywan".
Jak przyznaje prezes Naczelnej Rady Lekarskiej Maciej
Hamankiewicz z każdym rokiem jest coraz więcej spraw przed sądami
lekarskimi.
- W niemal 80 proc. spraw odwoławczych uczestniczą
pokrzywdzeni, mimo iż stawiennictwo nie jest obowiązkowe. Dodać należy,
że kiedyś niespotykane, dzisiaj stało się dość powszechne stosowanie
odpowiedzi na złożone przez druga stronę odwołanie. Pokrzywdzony, który
uczestniczy w rozprawie odwoławczej ma prawo do zabrania głosu i kiedy
pojawiają się jakieś niejasności, czy sprzeczności - obecność stron na
rozprawie umożliwia ich rozwianie - mówi Maciej Hamankiewicz.
Jak
informuje Wojciech Łącki będący przez wiele lat przewodniczącym
Naczelnego Sądu Lekarskiego, przed NSL znaczący wzrost ilości spraw -
prawie 50 proc. nastąpił w 2011 roku - 140 spraw. Przez ostatnie lata
liczba spraw utrzymuje się na podobnym poziomie. W 2012 było ich 177, w
ubiegłym roku 185.
Przed sądami lekarskimi przy OIL też ilość
spraw wzrasta. Wynika to przede wszystkim, zdaniem naszego rozmówcy, z
wzrastającej świadomości pacjentów, którzy także traktują postępowania
przed sądami lekarskimi jako wsparcie dla roszczeń odszkodowawczych
przed sądami cywilnymi.
W trosce o dobre wykonywanie zawodu
Sądy
lekarskie to organy samorządów lekarskich (okręgowych izb lekarskich i
Naczelnej Izby Lekarskiej) rozpatrujące spawy jedynie z zakresu
odpowiedzialności zawodowej lekarzy oraz sprawujące sądownictwo
polubowne.
Postępowania wyjaśniające i sprawdzające w zakresie
odpowiedzialności zawodowej lekarzy, nadzór nad stosowaniem Kodeksu
Etyki Lekarskiej prowadzą z kolei rzecznicy odpowiedzialności zawodowej.
Sprawy prowadzone są w dwóch instancjach: na poziomie okręgowych
rzeczników oraz naczelnego rzecznika odpowiedzialności zawodowej.
Wszczynają oni postępowania na skutek skargi, zawiadomienia innych
organów i instytucji lub z urzędu.
- Odpowiedzialność zawodowa
przed sądami lekarskimi jest dodatkowym rodzajem odpowiedzialności, do
której może zostać pociągnięty lekarz, który swoim postępowaniem narusza
przepisy prawa. Niezależnie od postępowań z zakresu odpowiedzialności
zawodowej, lekarze podlegają pełnej odpowiedzialności cywilnej i karnej.
Osoba pokrzywdzona bezprawnym działaniem lekarza, nawet gdyby sąd
lekarski nie skazał lekarza za przewinienie zawodowe, może dochodzić
swoich praw przed sądami powszechnymi - przypomina Krzysztof Bąk,
rzecznik prasowy Ministra Zdrowia.
Więcej uprawnień dla pokrzywdzonych
Ustawa
o Izbach Lekarskich z grudnia 2009 (wcześniej ten zakres przepisów był
regulowany rozporządzeniem), która weszła w życie 1 stycznia 2010 roku,
wraz z nowelizacją z 2013 roku wprowadziła wiele zmian w sądownictwie
lekarskim. Dotyczyły one szeregu uprawnień, które otrzymał pokrzywdzony -
stając się stroną postępowania.
Została wprowadzona możliwość
ustanowienia przez obwinionego lekarza obrońców jak i przez
pokrzywdzonego pełnomocników, którzy mogą ustanowić ich spośród lekarzy,
adwokatów lub radców prawnych. Uprzednie zapisy dawały możliwość
jedynie ustanowienia obrońcy przez lekarza spośród lekarzy lub
adwokatów.
Wprowadzone zostały zapisy zapewniające jawność
postępowania, umożliwiające każdej zainteresowanej osobie bierny udział w
rozprawie. Rozszerzony został katalog kar a ta najsurowsza -
pozbawienie prawa wykonywania zawodu - została wydłużona z 3 do 5 lat.
Nowe
przepisy ujednoliciły także drogę odwoławczą od orzeczeń sądów
dyscyplinarnych kończących postępowanie. Wybrany został model kasacji
wnoszonej do Sądu Najwyższego. Ujednolicono również termin wnoszenia
tego środka oraz możliwość wnoszenia go od wszystkich orzeczeń
niezależnie od rodzaju orzeczonej przez sąd dyscyplinarny kary.
Od
orzeczenia sądu lekarskiego kończącego postępowanie ministrowi,
prezesowi NRL oraz stronom przysługuje złożenie kasacji do SN. Od chwili
wprowadzenia nowej ustawy do dnia dzisiejszego złożono 28 kasacji od
orzeczeń NSL (w 2013 było 17 takich spraw).
- Początkowo
postępowań kasacyjnych było niewiele, z biegiem czasu jest ich coraz
więcej. Funkcjonuje to dobrze. Sąd Najwyższy działa szybko, nie ma
przewlekłości tego postępowania, które trwa 2-3 miesiące - mówi Wojciech
Łacki.
- Jako prezes Naczelnej Rady Lekarskiej z prawa do
złożenia kasacji skorzystałem dwukrotnie. W obu przypadkach Sąd
Najwyższy uchylił orzeczenia NSL - mówi z kolei prezes Naczelnej Rady
Lekarskiej Maciej Hamankiewicz.
Nie zamiatać pod dywan
Zdaniem
Adama Sandauera wieloletniego prezes Stowarzyszenia Pacjentów Primum
Non Nocere, niepożądane zdarzenia w medycynie zdarzały się i będą się
zdarzać. Ważne jest aby, kiedy już dojdzie do jakiegoś nieszczęścia,
pacjent otrzymał pomoc, a nie tuszowano takich faktów. Istotne jest
także aby również lekarz czuł się bezpiecznie.
-Trzeba pamiętać o
tym że lekarz ma prawo się bronić, ale także o tym, że nie ma równowagi
sił pomiędzy pacjentem i lekarzem. Pacjent jest chory - lekarz zdrowy.
Pacjent spał w czasie zabiegu - lekarz nie spał - przeprowadzał zabieg.
Dokumentację medyczną sporządzał lekarz a nie pacjent - mówi Sandauer.
I
dodaje: - Jestem przekonany, że trzeba budować system, w którym lekarz w
przypadku recydywy przewinienia w procesie leczenia pacjenta powinien
ponosić dotkliwą karę. Te najsurowsze powinny być stosowane w przypadku
próby zamiatania takich spraw pod dywan. Lekarze muszą ponosić
konsekwencje swoich błędów, nie można jednak robić na nich nagonki. Nie
wolno budować barykady pomiędzy lekarzem a pacjentem. Zarówno jeden jak i
drugi powinni się czuć bezpiecznie.
Minister nie walczy z patologiami?
Po
medialnej burzy wywołanej śmiercią bliźniąt w styczniu bieżącego roku,
na konferencji prasowej minister Bartosz Arłukowicz zapewniał, że z
pełną determinacją będzie „ścigał każdą patologię i mówił o niej głośno
po to, żeby fałszywe rozumienie solidarności środowiskowej nie rzucało
cienia na całe dziesiątki tysięcy lekarzy uczciwie pracujących”.
Nie
była to pierwsza deklaracja ministra dotycząca naprawy całego systemu
ochrony zdrowia. Jak przypomina Wojciech Łącki, minister w swoim "Liście
do przyjaciół lekarzy" zarzucał sądom lekarskim nadmierną łagodność.
-
Minister jest niekonsekwentny, ma przecież prawo wnieść kasację od
wyroku NSL i nie zgodzić się np. z wysokością kary, która w jego opinii
może być niewspółmierna w stosunku do przewinienia. Nigdy jednak tego
nie zrobił - stwierdza Łącki.
- Gdyby pan minister naprawdę
chciał rejestrować, analizować i eliminować tzw. zdarzenia niepożądane,
już dawno skorzystałby z propozycji, które są sprawdzone na świecie i
pomogłyby w dogłębnym sprawdzaniu każdych przypadków i ograniczaniu
najróżniejszych błędów, w tym także medycznych - mówi z kolei
Hamankiewicz.
Prezes uważa, że bez odpowiednich narzędzi nigdy nie będzie można skutecznie walczyć z patologiami.
-
Apelujemy o ich wprowadzenie już dawno, m.in. o stworzenie rejestru
błędów medycznych czy tzw. rejestru zdarzeń niepożądanych w każdej
placówce medycznej. Lekarze domagają się takich działań, bo wszystkim
nam zależy na tym, by jednostkowe, negatywne przypadki nie rzutowały na
wizerunek całego środowiska lekarskiego. Minister w tej sprawie nie robi
nic - dodaje.
Źródło:
Jacek Janik/Rynek Zdrowia | 02-04-2014 06:15