poniedziałek, 28 lipca 2014

OFE kontra ZUS – pozostało jeszcze tylko kilka dni na decyzję


Do 31 lipca wszystkie osoby, które posiadają konto w OFE mają czas, by złożyć deklarację do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych potwierdzającą chęć pozostania w OFE. Z danych ujawnionych przez ZUS do końca zeszłego tygodnia takie deklaracje złożyło ponad 900 tys. Jest to liczba niewielka biorąc pod uwagę fakt, że w chwili obecnej ponad 16 mln Polaków posiada takie konta (dane: tvn24.pl). Czy decyzja co ma się dziać z częścią naszej składki ma ważne znaczenie dla naszej przyszłości?

W pierwszej kolejności należy wskazać, że pozostanie w OFE będzie możliwe tylko poprzez dostarczenie, wysłanie pocztą do ZUS deklaracji dostępnej na stronie ZUS lub w placówkach tejże instytucji. Brak złożenia takiej deklaracji powoduje automatycznie, że nasze wszystkie pieniądze ze składki emerytalnej zostaną przekazane i ulokowane na kontach ZUS.

Po drugie, nasza decyzja o tym czy pozostawać w OFE nie jest ostateczna. Kolejna możliwość podjęcia decyzji co się dzieje z naszymi ciężko zarobionymi pieniędzmi będzie za 2 lata (tzw. „okienko transferowe”). Kolejne co cztery lata. Decyzja zatem nie jest ostateczna i w żaden sposób nie związuje nam rąk. Jeśli więc teraz zdecydujemy się nadal pozostać w OFE, możemy przejść to ZUS za 2 lata, bądź później.

Poza tym należy pamiętać, że pozostanie przy OFE nie powoduje, że cała wartość comiesięcznej składki będzie przekazywana do wybranego przez nas Funduszu. Jedynie 15% składki będzie tam przekazywane. Pozostała zaś część będzie znajdowała się na koncie w ZUS. Decyzja dotycząca naszych środków, które mają służyć jako zabezpieczenie naszej „drugiej młodości” dotyczyć ma jedynie niewielkiej ich części. (W tym miejscu należy przypomnieć, że również możemy w każdym momencie zmienić uprzednio przez nas wybrany Fundusz na inny).

Pieniądze w ZUS jak wiadomo nie będą spokojnie na nas „czekały”. Obecnie wypłacane emerytury pochodzą ze składek wpłacanych przez osoby, które są teraz aktywne zawodowo. Ponadto z budżetu wynika, że ok. 40 mln złotych co roku Skarb Państwa musi dopłacać ZUS, by ten mógł terminowo wypłacać świadczenia emerytalne. W związku z niżem demograficznym i ogólną sytuacją na rynku pracy kwota ta z pewnością wzrośnie.

Pieniądze, które z kolei trafiają do OFE są w praktyce w 75% „obracane” na giełdzie. Szybkość pomnażania naszych pieniędzy uzależniona jest od sytuacji na giełdzie oraz zmysłu ekonomiczno-finansowego zatrudnionych w konkretnym OFE osób. Zeszłoroczna bowiem zmiana zmusiła OFE do inwestowania w akcje przez pierwszy rok min. 75 % aktywów (potem limit będzie spadał o 20%), a pozostałą część m. in. w obligacje korporacyjne (nie w obligacje Skarbu Państwa!), samorządowe, emitowane przez BGK oraz listy zastawne.

Część ekonomistów wskazuje, że w chwili obecnej mimo ciągłych perturbacji związanych z Bliskim Wschodem i sytuacją na Ukrainie jesteśmy w okresie tzw. hossy, czyli długotrwałego wzrostu kursów akcji na giełdach światowych, dlatego też OFE osiągały w ostatnim czasie bardzo dobre wyniki. Ci też sami eksperci prognozują, że zbliża się okres bessy (przeciwieństwo hossy), co ma spowodować straty OFE i w związku z tym, podkreślają, że nasze pieniądze nie zostaną ulokowane w dobry sposób.
Z kolei inna grupa specjalistów wprost przeciwnie wskazuje, że kończy się okres kryzysu zapoczątkowanego w 2009r. i zarówno gospodarka polska jak i światowa będzie się rozwijała, co ma przynieść relatywnie dobre wyniki Funduszom. Prognozy ekonomiczne nie są więc jasne.

Warto też dodać, że dziedziczenie sum zgromadzonych bądź to przez ZUS bądź przez OFE odbywa się na tych samych zasadach. Nie ma żadnych różnic w tym zakresie. Także jeśli chcemy „obejść” dziedziczenie ustawowej, to musimy przekazać do ZUS i OFE (lub tylko ZUS jeśli nie jesteśmy w OFE) tzw. dyspozycję, czyli deklarację wskazującą, kto ma te pieniądze otrzymać.

Zeszłoroczna nowelizacja spowodowała również, że Fundusze nie mogą już pobierać wysokich prowizji za lokowanie w nie pieniędzy. Do tej pory mogło to być nawet 10% wpłacanych środków. Obecnie kwota ta nie może przekraczać 1,75%.

Wybór nie jest prosty, jednak dokonanie jakiejkolwiek decyzji nie wiąże nam w żaden sposób rąk. Nie jest wykluczone, że przy szybkości zmian legislacyjnych w naszym państwie, Ustawodawca może w przyszłości takiego wyboru nas całkowicie pozbawić.


Aplikantka radcowska
Agnieszka Sowińska


czwartek, 10 lipca 2014

Złożono akt oskarżenia przeciwko lekarce odbierającej poród córek Bartłomieja Bonka

Akt oskarżenia przeciwko lekarce odbierającej poród córek Bartłomieja Bonka – polskiego sztangisty, brązowego medalisty igrzysk olimpijskich w Londynie.

Prokuratura Rejonowa w Opolu skierowała właśnie do Sądu Rejonowego akt oskarżenia przeciwko Hannie Ż – lekarce prowadzącej poród córek Bartłomieja Bonka. Hanna Ż. została oskarżona o nieumyślne spowodowanie śmierci, tj o czyn stypizowany w art. 155 kodeksu karnego zagrożony karą pozbawienia wolności do lat 5 (Kto nieumyślnie powoduje śmierć człowieka, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5). Oskarżona nie przyznaje się do winy.
Akt oskarżenia nie został skierowany przeciwko Ordynatorowi szpitala. Jak stwierdziła w piątek 4 lipca 2014 r. Lidia Sieradzka - rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Opolu "w śledztwie nie znaleziono podstaw do przedstawienia zarzutów innej osobie z personelu szpitala".
Tragedia Bonków rozegrała się pod koniec 2012 roku, kiedy to do szpitala przyjechała żona olimpijczyka. Lekarze pomimo przeciwwskazań podjęli decyzję o tym, że kobieta będzie rodzić bliźniaczki siłami natury. Zdaniem olimpijczyka i jego żony lekarze z Wojewódzkiego Specjalistycznego Zespołu Matki i Dziecka w Opolu popełnili wiele błędów. Pierwsza z córek – Maja – urodziła się bez problemu, druga – Julia – po ponad 45 minutach z niedotlenieniem mózgu i dostała zaledwie 1 punkt w oceniającej stan zdrowia noworodka 10-punktowej skali Apgar, które wykonuje się tuż po porodzie. Dziewczynka zmarła na początku 2014 r. po 15 miesięcznej walce o życie.
Powołana po porodzie przez szpital wewnętrzna komisja uznała, że prowadzący poród lekarze popełnili błędy polegające m.in. na niepodjęciu decyzji o cesarskim cięciu. Dyrekcja szpitala złożyła w tej sprawie doniesienie do prokuratury, a dwóch lekarzy straciło stanowiska.
O decyzji o zakończeniu śledztwa złożeniem aktu oskarżenia do sądu przesądziła opinia biegłych z Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, bardzo niekorzystna dla zespołu odbierającego poród. Biegli zaznaczyli, że: "kontynuowanie przez 45 minut drugiego porodu, bez wskazań wynikających z zapisu KTG, że stan dziecka jest dobry, było postępowaniem nieprawidłowym i niezgodnym z zasadami postępowania położniczego". Biegli podkreślili również, że podczas porodu zespół rejestrował jedynie akcję serca dziecka, bez akcji skurczowej macicy rodzącej – a badanie było wykonane jedynie "dla stworzenia pozoru realizacji wymogu prowadzenia stałego zapisu KTG". Ponadto, zdaniem lekarzy "brak jasnych informacji, co do stanu dziecka i ich bezpieczeństwa powinien być wystarczającym powodem do tego, by zdecydować o porodzie przez cesarskie cięcie".
Cały zebrany w sprawie materiał dowodowy, w tym opinia biegłych, którzy wskazali na wyraźny związek pomiędzy śmiercią dziecka, a nieprawidłowo prowadzonym porodem, oraz ustalenia śledczych, iż lekarka nie podjęła wszelkich możliwych czynności diagnostycznych (np. drugiego badania USG), a prowadzone przez nią czynności były niewystarczające, doprowadziły do tego, że prokuratura uznała za zasadne wnieść akt oskarżenia przeciwko Hannie Z uznając, że jej zachowanie charakteryzowało się rażącym niedbalstwem.
Należy zaznaczyć, że równolegle w Sądzie Okręgowym w Opolu toczy się postępowanie cywilne w niniejszej sprawie. Rodzice zmarłej córki wnoszą o 2 miliony złotych tytułem odszkodowania za śmierć córki.



Aplikant radcowski
Mateusz Kończal

niedziela, 6 lipca 2014

Wakacyjny uraz czyli świadczenia zdrowotne za granicą


Wakacje, słońce, wyjazdy za granicę. W ferworze pakowania, radości i planów często zapominamy o bardzo ważnej rzeczy, a mianowicie kwestii świadczeń zdrowotnych. Oczywiście nigdy nie zakładamy, że coś stanie się z naszym zdrowiem. Jednak nasza ignorancja lub zapomnienie może kosztować zdecydowanie więcej niż tylko koszt wycieczki all inclusive.

W przypadku, gdy wybieramy się do jednego z krajów Unii Europejskiej lub Islandii, Liechtensteinu, Norwegii, Szwajcarii, aby otrzymać jakąkolwiek pomoc w ramach świadczeń zdrowotnych danego kraju ze środków publicznych musimy udać się do Oddziału NFZ wg naszego miejsca zamieszkania i złożyć wniosek o wydanie karty EKUZ (Europejska Karta Ubezpieczenia Zdrowotnego). W chwili obecnej wypełnienie wniosku zajmie nam kilka minut (oprócz informacji podstawowych musimy znać swój nr PESEL), a jeśli kolejka przy okienku nie będzie długa, to wydanie karty przez pracownika NFZ zajmie nawet krócej, o ile system komputerowy potwierdzi, że jesteśmy ubezpieczeni. Przy wydaniu tej karty już nie jest nam potrzebna żadna legitymacja, czy inne zaświadczenie. System wskaże dokładnie, czy my lub nasi najbliżsi są ubezpieczeni. W czasie wyjazdu zawsze należy ją mieć przy sobie. Dopiero po jej ukazaniu osobie wykonującej świadczenia za granicą będziemy do nich uprawnieni w ramach publicznego systemu opieki zdrowotnej. Należy przy tym pamiętać, że otrzymamy tylko i wyłącznie takie świadczenia, które są refundowane w ramach systemu danego kraju. Jesteśmy bowiem traktowani jak obywatele kraju, z którego świadczeń korzystamy. Poza tym zawsze kiedy znajdziemy się w sytuacji, gdy niezbędna będzie nam pomoc lekarza za granicą, musimy się upewnić, czy jesteśmy przyjmowani w ramach właśnie systemu publicznego, a nie prywatnego. Może się bowiem okazać, że mimo posiadania karty EKUZ trafimy do podmiotu prywatnego, który nawet podstawowych świadczeń nie wykonuje w ramach systemu i za opatrzenie rany zapłacimy od kilkudziesięciu do kilkuset euro. Zanim zostaniemy przebadani pokażmy kartę i upewnijmy się, że świadczenie nie będzie nas dodatkowo kosztowało. Należy pamiętać także, że w niektórych krajach UE czy części danego kraju (np. w niektórych niemieckich landach) podstawowe świadczenia są tylko częściowo pokrywane przez państwo. Za pozostałą część podobnie jak obywatele tego kraju będziemy zmuszeni zapłacić z własnej kieszeni. Przed każdym wyjazdem dobrze jest zatem sprawdzić jakie świadczenia są refundowane w ramach publicznego systemu zdrowotnego w kraju do jakiego się wybieramy.

Warto dodać, że w ramach świadczeń za granicą przysługują nam tylko i wyłącznie te świadczenia, które są niezbędne i nie mogą być wykonane po powrocie do kraju. Jeśli dane świadczenie będzie mogło „poczekać” bez ryzyka dla naszego zdrowia, to lekarz może odmówić nam poddania nas leczeniu w ramach systemu publicznego. Karta EKUZ nie zwalnia nas od zapłaty za poważne planowane świadczenia za granicą. W takich przypadkach te kwestie będzie regulowała nam Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2011/24/UE z dnia 9 marca 2011 r. w sprawie stosowania praw pacjentów w transgranicznej opiece zdrowotnej, o której już pisaliśmy na naszym blogu.

Jeśli jednak przeoczymy kwestię wyrobienia karty EKUZ nie pozbawia nas to świadczeń. NFZ zwróci nam koszty jeśli jesteśmy ubezpieczeni, a jeśli się postaramy już za granicą to odpowiednik tej instytucji za granicą (o ile zdążymy podczas wyjazdu złożyć wniosek). Jednak w takim wypadku najczęściej będziemy musieli na miejscu lub w późniejszym czasie pokryć koszty naszego leczenia, a dopiero po powrocie wnieść o zwrot. Oczywiście wiąże się to z czasem oczekiwania i procedurą uzyskania zwrotu. W takich przypadkach musimy zadbać bardziej o nasz interes i uzyskać odpowiednią dokumentację z podmiotu, w którym się leczymy i potwierdzenie poniesienia kosztów leczenia za granicą. Możemy także skontaktować się z naszym oddziałem NFZ, który wystawi nam Certyfikat Zastępczy (Certyfikat Tymczasowy Zastępujący EKUZ), który ma taką samą wagę jak EKUZ. Certyfikat może zostać do nas dostarczony pocztą lub faksem.

Oczywiście zawsze możemy się dodatkowo ubezpieczyć, co zapewni nam spokój, że koszty naszego leczenia zostaną w 100% pokryte. Obecnie ubezpieczyciele oferują paletę ofert. Zawsze jednak przed wyborem, podpisaniem należy uważnie zapoznać się z warunkami naszego ubezpieczenia. Zazwyczaj ubezpieczyciele zastrzegają sobie specjalną procedurę, która uprawnia nas do zwrotu, np. zawiadomienie w ciągu określonej liczby dni o fakcie leczenia, czy też przekazanie odpowiednich dokumentów wydanych przez odpowiedni podmiot czy osobę. Brak przestrzegania wskazanej w umowie lub ogólnych warunków umów procedury może pozbawić nas możliwości pokrycia kosztów.

Jeśli zakupiliśmy wycieczkę w biurze podróży, oferta poinformuje nas, że jesteśmy ubezpieczeni. Nie można tego zignorować. Także w tym przypadku musimy dowiedzieć się dokładnie co nasze ubezpieczenie obejmuje w ramach wycieczki oraz co zrobić w razie jakiegokolwiek incydentu. Zawsze można zwrócić się do prawnika, który wyjaśni nam, co tak właściwie musimy zrobić, gdyż często wszelkie umowy czy informacje są pisane językiem niezrozumiałym, skomplikowanym, co nierzadko wprowadza w błąd nieroztropnych konsumentów, a potem kosztuje ich krocie.

Wyprawa wakacyjna poza kraje wskazane na samym początku, będzie zmuszała nas do ubezpieczenia dodatkowego, o ile nie chcemy płacić z własnej kieszeni, gdyż świadczenia nie są objęte polskim ubezpieczeniem zdrowotnym. W tej sytuacji musimy także pamiętać o podstawowych zasadach: czytajmy warunki naszej umowy ubezpieczenia, by nasz wyjazd nie stał się „wakacyjnym urazem” finansowym.

Aplikant radcowski
Agnieszka Sowińska