sobota, 30 listopada 2013

Namaszczony mimo woli. Szpital pozwany za naruszenie swobody sumienia


90 tys. zł domaga się od szpitala klinicznego pacjent, który wbrew jego woli, podczas gdy był w śpiączce, otrzymał sakrament namaszczenia chorych 66-letni szczecinianin nie chce rozmawiać z mediami. Boi się rozgłosu. Adwokat Krzysztof Gurbin, który pisał mu skargę kasacyjną, prosi o przekazanie mu pytań mailem, a następnie odsyła odpowiedzi klienta.

Pacjent pisze, że w listopadzie 2008 r. przeszedł zawał serca i wtedy pierwszy raz trafił do szczecińskiego szpitala klinicznego nr 2 na Pomorzanach. Okazało się, że musi przejść operację na kardiochirurgii. Na planowany zabieg poszedł w styczniu 2009 r. "Po operacji przez 1,5 miesiąca leżałem w śpiączce farmakologicznej. Ze szpitala wyszedłem dopiero 1 kwietnia 2009 r. O namaszczeniu dowiedziałem się później, przeglądając dokumentację medyczną, w której znajdował się dokument wystawiony przez księdza" - twierdzi pacjent.
66-latek deklaruje się jako niewierzący, a swój stosunek do Kościoła określa jako negatywny. Dlatego uważa, że udzielenie mu wbrew jego woli katolickiego sakramentu było naruszeniem jego dóbr osobistych. Pisze: "Poczułem się tym bardzo dotknięty, godziło to też w mój światopogląd".

SN uznał naruszenie dóbr osobistych

Pacjent pozwał szpital do sądu. Domaga się 90 tys. zł za naruszenie wolności sumienia. W styczniu 2012 r. Sąd Okręgowy w Szczecinie oddalił jego powództwo. Uznał, że pacjent po przyjęciu do szpitala nie zgłaszał, iż nie chce, by udzielać mu sakramentów według obrządku Kościoła katolickiego. Działanie kapłana było zgodne z prawem kanonicznym, które nakazuje udzielić sakramentu w razie wątpliwości, gdy chory jest nieprzytomny i nie może wyrazić swojej woli, kiedy zagrożone jest jego życie.

Sąd apelacyjny, do którego odwołał się pacjent, podtrzymał wyrok sądu okręgowego.

Jednak po skardze kasacyjnej 20 września tego roku Sąd Najwyższy uchylił szczeciński wyrok i nakazał ponownie rozpatrzyć sprawę (to orzeczenie nagłośniła przed dwoma dniami "Rzeczpospolita"). Powód? SN uznał ten przypadek za naruszenie dóbr osobistych.

- Akta już do nas wróciły po kasacji - powiedział w piątek "Gazecie" sędzia Janusz Jaromin, rzecznik prasowy Sądu Apelacyjnego w Szczecinie. - Sprawa będzie rozpoznana 9 stycznia. Jesteśmy związani poglądem prawnym zawartym w wyroku wyższej instancji. Teraz sąd apelacyjny będzie musiał ustalić, czy i w jakiej wysokości należałoby się zadośćuczynienie.

Potrzebne są nowe procedury

Dr Maciej Romanowski, zastępca dyrektora ds. lecznictwa SPSK2 na Pomorzanach, mówi, że muszą zapoznać się dokładnie z tą sprawą [zdarzenie miało miejsce przed zmianą dyrekcji - red.]. Wyjaśnia, że zatrudniają kapelana na etacie [od czasu sprawy była także zmiana kapelana], bo chorzy często proszą o możliwość skorzystania z jego posługi lub z nabożeństwa.

- Ta sprawa pokazuje, że musimy wprowadzić procedury dla kapelana - mówi.

Ks. Sławomir Zyga, rzecznik kurii szczecińsko-kamieńskiej, stwierdził, że po tej sprawie było spotkanie ze wszystkimi księżmi dziekanami: - Zostali uwrażliwieni, by księża udzielali sakramentu namaszczenia chorych na prośbę zainteresowanego lub najbliższej rodziny - mówi ks. Zyga.

Wyjaśnia, że gdy osoba jest nieprzytomna, a zagrożone jest jej życie, tego sakramentu udziela się i tak warunkowo. To znaczy, że jest ważny, gdyby ta osoba będąc przytomna wyraziła żal za grzechy, skruchę oraz wolę przyjęcia tego sakramentu.

Z orzeczenia Sądu Najwyższego zadowolony jest mecenas Krzysztof Gurbin: - To sprawiedliwy wyrok. Bo to nie była błahostka. Mój klient nie chciał być poddany katolickim rytuałom podobnie jak pewnie katolik nie chciałby być poddany rytuałom innych religii. 

 autor Monika Adamowska
Źródło Gazeta.pl 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz