Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zadośćuczynienie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zadośćuczynienie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 31 marca 2014

Prawne aspekty „upiększania” - medycyna estetyczna





Od początku istnienia cywilizacji człowiek (a w szczególności przedstawicielki płci pięknej) dążył nie tylko do doskonałości duchowej, ale także cielesnej. Już bowiem z egipskich hieroglifów wynika, że za pomocą ówcześnie dostępnych środków korygowano wygląd zewnętrzny. Dla starożytnych Rzymian ciało również było bardzo istotne.  Już około I w. p.n.e. rzymscy lekarze wykorzystywali metody chirurgiczne w celu zmiany wyglądu ciała. Większość pacjentów stanowili gladiatorzy, którzy w czasie walk na arenie byli oszpecani. Rzymianie znali więc takie zabiegi  jak zmniejszenie piersi czy rekonstrukcja uszu, warg i nosa. W tamtych czasach potrafiono także usuwać blizny.

Narodzenie się znanej nam dzisiaj  medycyny estetycznej datuje się na XIX w. Interwencja chirurgiczna w wygląd w czasach nowożytnych do lat 30 XX w. uznawana była jednak za niedopuszczalną. Dopiero bowiem w tym czasie linia orzecznicza i doktryna zaczęła uznawać, że także takie zabiegi służą dobru człowieka. Jednym z najbardziej znanych orzeczeń, które wpływa na zmianę zapatrywania  na ten problem jest wyrok Sądu Apelacyjnego w Lyonie z 1936r.: „Interwencję chirurgiczną – w szczególności operację estetyczną  - może uzasadniać nie tylko dolegliwość fizyczna, lecz także dolegliwość moralna, skoro operacja ta nawet nie pozbawiona ryzyka jest jedynym środkiem zdolnym do położenia końca stanowi choroby ducha”. Od tego zatem okresu nastąpił bardzo prężny rozwój medycyny estetycznej. W związku z niemalże powszechnym stosowaniem tego rodzaju zabiegów powstało wiele problemów prawnych.

Na początku rozważań należy w ślad za literaturą rozróżnić dwie różne sytuacje odnoszące się do medycyny estetycznej. Pierwsza z nich to stosowanie zabiegu wyłącznie w celu uzyskania poprawy wyglądu. Zabiegi takie nie mają charakteru leczniczego i stanowią zabiegi chirurgii estetycznej (plastycznej) w ścisłym tego słowa znaczeniu. Natomiast interwencja chirurgiczna zmierzająca do zrekonstruowania pewnej anomalii w wyglądzie fizycznym (wpływająca rażąco również na stan psychiczny), np. która jest skutkiem wypadku samochodowego, jest zabiegiem leczniczym. Rozróżnienie tych dwóch sytuacji ma ogromne znaczenie z punktu widzenia prawa. Wskazuje się bowiem, że w przypadku zabiegów leczniczych dopuszczalne ryzyko może być znacznie większe niż w przypadku działać o charakterze nieleczniczym.

Przeprowadzenie zabiegu „upiększającego” zgodnego z obowiązującym prawem musi spełniać określone warunki. Pacjent zanim zostanie poddany zabiegowi, np. powiększenia piersi, musi wyrazić tzw. „objaśnioną” zgodę. Chirurg plastyczny powinien podczas spotkania uświadomić pacjenta jak będzie wyglądał zabieg, jakie jest ryzyko wykonania takiego zabiegu – jakie mogą wyniknąć powikłania, ile czasu będzie potrzebne po zabiegu, aby pożądany stan uzyskać. Lekarz musi także przeprowadzić wywiad z pacjentem, np. czy nie cierpi na choroby serca, cukrzycę, czy kobieta nie jest w okresie menstruacyjnym, czy  nie jest uczulany na konkretne podawane w czasie zabiegu substancje. Dopiero dobrze zbadany i poinformowany pacjent może wyrazić zgodę na wykonanie zabiegu.

Drugim warunkiem zgodnego z prawem wykonania zabiegu jest wystąpienie tzw. przeciętnego ryzyka zabiegu. Oznacza to, że wykonanie, np. powiększenia piersi nie grozi pacjentowi utratą życia lub ciężkiemu uszczerbkowi.

Jakie mogą być natomiast skutki źle wykonanego zabiegu? W tym przypadku należy także rozróżnić dwa przypadki. Pierwszy to sytuacja, kiedy to pacjent nie jest zadowolony z wyniku zabiegu, ale nie została doznana szkoda w postaci uszkodzenia ciała, np. pacjentka chciała mieć powiększone piersi i bardziej jędrne, ale zabieg nie spowodował dla niej satysfakcjonującego efektu. W tej sytuacji z pewnością nie może być mowy o odpowiedzialności karnej. Nie doszło do popełnienia czynu zabronionego. Pacjentka może jednak dochodzić roszczeń cywilnoprawnych, ale nie na podstawie odpowiedzialności odszkodowawczej. Może domagać się tylko odpowiedzialności za niewykonanie lub nienależyte wykonanie umowy (stosunek między pacjentem, który przychodzi do kliniki medycyny estetycznej a lekarzem wykonującym zabieg to stosunek umowny).

Jednakże, gdy w wyniku przeprowadzonego zabiegu dojdzie do uszkodzenia ciała (np. w wyniku zmiany wyglądu uszu, pacjent straci słuch), lekarz może odpowiadać karnie za uszkodzenie ciała, a poza tym pacjent może domagać się na drodze cywilnoprawnej odszkodowania za doznaną szkodę, a także zadośćuczynienia w przypadku krzywdy (czyli doznanych cierpień psychicznych).

W dzisiejszych czasach ze względu na utrzymujący się kult „młodości i piękna” coraz częściej decydujemy się na ingerencję w wygląd. Pojawia się zatem szereg problemów z tym związanych. Na rynku działa bardzo wiele podmiotów, które oferują swoje usługi mające „zmienić nasze życie”. Dochodziło przez to do przeprowadzania nierzetelnych zabiegów. Polskie Towarzystwo Medycyny Estetycznej postanowiło wydawać w związku z tym sprawdzonym specjalistom z tej dziedziny certyfikaty mające potwierdzać fachowość danej osoby.

Zabieg medycyny estetycznej wbrew pozorom nie jest łatwy i pozbawiony ryzyka. Warto przed zgłoszeniem się do kliniki dokładnie poznać to ryzyko i mogące się pojawić konsekwencje.

Agnieszka Sowińska
Aplikant radcowski

środa, 19 marca 2014

Dziedziczenie roszczenia o zadośćuczynienie z tytułu śmierć osoby najbliższej



            26 lutego 2014 r. Sąd Najwyższy przyjął do rozpoznania zagadnienie prawne: Czy w sprawie o zapłatę zadośćuczynienia za krzywdę związaną ze śmiercią osoby bliskiej (art. 446 § 4 k.c.) w razie śmierci powoda po wytoczeniu powództwa dopuszczalne jest odpowiednie stosowanie art. 445 § 3 k.c.?​ Zgodnie z przepisem art. 445 § 3 k.c. prawo do zadośćuczynienia za uszkodzenie ciała lub wywołanie rozstroju zdrowia może być dziedziczone tylko w sytuacji, gdy zostało uznane na piśmie lub powództwo zostało wytoczone za życia poszkodowanego. Z kolei na podstawie art. 446 § 4 sąd może przyznać najbliższej rodzinie osoby, która zmarła wskutek uszkodzenia ciała lub rozstroju zdrowia, zadośćuczynienie za doznaną z tego powodu krzywdę.
             W sprawie, która stała się podstawą skierowania zapytania do Sądu Najwyższego po śmierci w wypadku samochodowym K.S. jego najbliżsi wystąpili do Sądu z roszczeniem o zadośćuczynienie. W trakcie procesu ojciec K.S., który domagał się zasądzenia kwoty 50.000 zł, zmarł. Sąd Rejonowy zawiesił postępowanie twierdząc, że obowiązujące przepisy wykluczają jedynie zbycie prawa do zadośćuczynienia, jeśli nie jest jeszcze wymagalne i uznane na piśmie lub zasądzone prawomocnym orzeczeniem, nie wykluczają natomiast jego dziedziczenia. Pozwane w sprawie Towarzystwo Ubezpieczeń S.A. złożyło zażalenie na to postanowienie. W trakcie rozpoznawania zażalenia Sąd Okręgowy uznał, że brak jest jasnych przepisów, które regulowałyby powyższą  kwestię.
            Kodeks cywilny przewiduje 4 roszczenia o zadośćuczynienie:
1) z tytułu uszkodzenia ciała lub spowodowania rozstroju zdrowia (art. 445 § 1 k.c.),
2) z tytułu pozbawienia wolności, skłonienia za pomocą podstępu, gwałtu lub nadużycia stosunku zależności do poddania się czynowi nierządnemu (art.445 § 2 k.c.),
3) z tytułu śmierci osoby bliskiej (art.446 § 4 k.c.),
4) z tytułu naruszenia dóbr osobistych (art.448 k.c.).
            Wszystkie w/w roszczenia oparte są na cierpieniach natury psychicznej (często również fizycznej), wynikających z czynu niedozwolonego, które składają się na krzywdę uprawnionego (szkodę o charakterze niemajątkowym), a ich celem jest wynagrodzenie pokrzywdzonemu doznanego cierpienia. Zakres krzywdy, jako szkody niemajątkowej, związanej ze sferą subiektywnych odczuć, jest zindywidualizowany. W związku z powyższym roszczenie o zadośćuczynienie musi zostać uznane za ściśle związane z osobą uprawnionego, a jak wynika z art. 922 § 2 k.c. uprawnienia takie co do zasady nie podlegają dziedziczeniu. Jednakże ustawodawca przewidział wyjątki od w/w reguły, np. w wymienionym na początku art. 445 § 3 k.c., który znajduje zastosowanie w przypadku zadośćuczynień wymienionych w punktach: 1, 2 i 4. Wynika to zarówno z jego umiejscowienia w kodeksie cywilnym, jak też z odesłania w art. 448 k.c. Niestety ustawodawca wprowadzając w 2008 r. zmianę art. 446 k.c. nie określił czy roszczenie o zadośćuczynienie z tytułu śmierci osoby bliskiej również może być dziedziczone. Sąd Okręgowy słusznie zauważył, że wcześniej dochodzenie roszczeń najbliższych było możliwe na podstawie właśnie przepisu art. 448 k.c.(naruszenie dobra osobistego w postaci więzi rodzinnej), a nowelizacja art. 446 k.c. miała na celu ułatwienie ich dochodzenia oraz zwiększenie ochrony uprawnionych. Podkreślić jednak warto, że samo wprowadzenie art. 446 nie wyklucza wystąpienia do sądu w oparciu o przepis art. 448 k.c. W związku z tym dochodzi do sytuacji, w której dziedziczenie prawa do zadośćuczynienia z tytułu śmierci osoby najbliższej zależy od tego na jakiej podstawie roszczenie to zostało wytoczone przez uprawnionego. Wydaje się, że nie można uznać tego rozróżnienia za wolę ustawodawcy, jednak nie można zapominać, że art. 445 § 3 k.c. jest w rzeczywistości wyjątkiem od reguły, iż prawa ściśle związane z osobą uprawnioną nie mogą być przedmiotem spadkobrania. Ma to ogromne znaczenie praktyczne, bowiem jeśli uznać, że roszczenie uprawnionego wygasło wraz z jego śmiercią, sąd musiałby umorzyć postępowanie, natomiast jeśli roszczenie to podlega dziedziczeniu, spadkobiercy mogą wstąpić do postępowania i nadal dochodzić swoich praw przed sądem.
            Od 2008 r. nie ma żadnych orzeczeń, które wyjaśniałyby powyższe wątpliwości. Z tego względu orzeczenie Sądu Najwyższego będzie z pewnością niezwykle istotne dla dalszej praktyki.

Justyna Gabrysiak
aplikant adwokacki

wtorek, 4 marca 2014

Imię dla zarodka





              W wydaniu „Dużego Formatu” z 27 lutego 2014 r. w artykule „Musisz pochować 3 milimetry” poruszony został temat wcale nie rzadkiego zjawiska zmuszania rodziców po poronieniu do wypełniania aktów urodzenia i wyprawiania pogrzebów martwo urodzonym dzieciom – nawet tym kilkumilimetrowym.
              Niegdyś głośno było o pozbawianiu kobiet po poronieniach prawa do odebrania ciała płodu i do jego godnego pochówku. Obecnie w wielu szpitalach – może w wyniku tych kontrowersji, a może z powodu światopoglądu osób zarządzających – sytuacja przybrała inny, zgoła absurdalny obrót. Po utracie kilkutygodniowej ciąży kobiety bywają stawiane przed koniecznością wyboru imienia i płci martwego dziecka. Następnie organizowany jest pogrzeb. Łatwo wyobrazić sobie traumę, jaką przeżywają rodzice – ból spowodowany utratą ciąży potęgowany jest głosami, że kilkumilimetrowy zarodek niemal był jak w pełni wykształcone dziecko, które nosi imię i należy mu się pochówek na cmentarzu. Kobiecie zabiera się wybór co do tego, jak powinna traktować utraconą ciążę i narzuca jej się niejako obowiązek przeżywania żałoby.
              W takiej sytuacji znalazła się Iwona – bohaterka tekstu w „Dużym Formacie”. Ciąża kobiety obumarła między szóstym a dziewiątym tygodniem. Długość płodu określono na ok. 3 mm. Iwona trafiła do Szpitala Wojskowego w Żarach, gdzie wywołano u niej poród. Następnego dnia pielęgniarki poinformowały dziewczynę, że musi podać imię i płeć dziecka, bo tak stanowi prawo. Iwona wybrała imię, zastrzegła przy tym, że nie chce odbierać zwłok i życzy sobie, by je spopielono. Pielęgniarki namawiały jednak ją na pochówek dziecka, a nawet kusiły zasiłkiem pogrzebowym.
Tydzień później matka Iwony odebrała telefon z zaproszeniem na pogrzeb wnuczki.  Okazuje się, że szpital w każdym przypadku zleca gminnemu Ośrodkowi Pomocy Społecznej pochówek martwych dzieci. Ośrodek organizuje pogrzeb i wyrabia akt urodzenia w Urzędzie Stanu Cywilnego. Koszty pochówku pokrywa ZUS. Rzeczniczka szpitala informuje, że szpital nie ma możliwości spopielenia zwłok, dlatego zleca pochówek miastu.
Warte przytoczenia są wypowiedzi zastępcy kierowniczki OPS w Żaganiu dla dziennikarki „Dużego Formatu”: „To jest człowiek. Myśli pani, ze jak kobieta się zrzeknie ciała, to ono samo wyparuje? Dziecko umarło, trzeba je pochować.”, „ośrodek zawsze zadba o godny pogrzeb. Ma być krzyż, mała trumienka i ksiądz”, czy „gdyby dyrektor wojskowego szpitala był ateistą, dzieci szłyby do pieca, ale jest inaczej.”. Nie wydaje się, by w tak przedstawionej sytuacji kobieta miała możliwość jakiegokolwiek wyboru.

              Zjawisko stawiania rodziców przed koniecznością pochówku obumarłego płodu oraz wyboru jego imienia i płci rodzi liczne pytania natury prawnej. Tym bardziej, że we wspomnianym szpitalu pielęgniarki mówiły wprost, że „takie jest prawo”. A więc jak jest w rzeczywistości?
Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia w sprawie postępowania ze zwłokami i szczątkami ludzkimi z dnia 7 grudnia 2001 r. (będącym aktem wykonawczym do ustawy o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 r.) za zwłoki uważa się ciała dzieci martwo urodzonych, bez względu na czas trwania ciąży. Do czasu wydania tego rozporządzenia, zwłoki płodu do 22 tygodnia określane były jako „szczątki”, co nierzadko tworzyło problemy dla rodziców chcących na własną rękę zorganizowań pogrzeb.
To samo rozporządzenie stanowi w § 7: Zwłoki dzieci martwo urodzonych są chowane przez osoby uprawnione, o których mowa w art. 10 ust. 1 ustawy; na wniosek osób uprawnionych zwłoki te mogą być spopielone przez zakłady opieki zdrowotnej dysponujące odpowiednimi urządzeniami do tego celu.
Osobami uprawnionymi są w tym przypadku bliscy zmarłego (małżonek, krewni i powinowaci wg stopnia określonego w ustawie).
Co zaś się tyczy sporządzenia aktu urodzenia, ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych stanowi: W przypadku dziecka martwo urodzonego, bez względu na czas trwania ciąży, dla którego na wniosek osoby uprawnionej do pochowania, o której mowa w art. 10 ust. 1, sporządzono kartę zgonu, dla celów określonych w ust. 5 nie jest wymagana adnotacja urzędu stanu cywilnego o zarejestrowaniu zgonu.
To znaczy, że gdyby w przypadku historii Iwony szpital uszanował jej prośbę o spopielenie zwłok, nie byłoby konieczne rejestrowanie dziecka w USC, a tym samym wybór jego imienia i płci.
Potwierdza to Krzysztof Bąk, rzecznik Ministerstwa Zdrowia w wypowiedzi dla „Dużego Formatu”: „Do ich pochowania, zwłaszcza tych z bardzo wczesnych ciąż, nie jest konieczna rejestracja w USC. Szpital powinien wystawić zaświadczenie lekarskie stwierdzające pochodzenie szczątków. Nie jest konieczne, ani określanie płci ani nadanie imienia”.
Rzecznik dodaje także: „W przypadku utraty wczesnej ciąży rodzice mają prawo do pochówku płodu, ale to nie obowiązek. Pacjentka ma prawo wiedzieć o możliwości pochowania płodu, jak i zostawienia go w szpitalu. Lecznica może zlecić spopielenie zwłok (prochy trafią do zbiorowej mogiły, kolumbarium) lub zlecić pochówek gminie. Nie ma obowiązku informowania rodziców, gdzie jest grób.”
Bohaterka artykułu zgłosiła sprawę do prokuratury pod kątem poświadczenia nieprawdy w dokumentach państwowych przez personel medyczny. W dokumentach podano przecież płeć dziecka, której nie sposób określić na tym etapie ciąży - w takim wypadku powinny zostać przeprowadzone badania genetyczne ustalające płeć płodu.

Warto na koniec dodać, że każdej kobiecie, która znalazła się w opisanej sytuacji przysługują roszczenia o zadośćuczynienie z tytułu naruszenia dóbr osobistych (takich jak zdrowie i integralność psychiczna, godność czy swoboda sumienia) bądź też zadośćuczynienie z tytułu rozstroju zdrowia i wynikającej z tego krzywdy (bohaterka tekstu po zdarzeniu musiała rozpocząć terapię u psychologa, miała lęki i objawy stresu pourazowego).


Justyna Bachórska,
aplikantka radcowska