Z kraju; 2013-09-12 [Gazeta Wyborcza]
Wszyscy dziwili się, że lekarz robiący karierę w Warszawie
chce być dyrektorem szpitala na prowincji. Teraz dyrektor ma proces za
oszustwo, a szpital ponad 40 mln długu.
W szpitalu w Czerwonej Górze, kilkanaście kilometrów od Kielc, przez
lata leczono gruźlików. Dziś nadal są trzy oddziały dla chorujących na
płuca, ale jest też chirurgia klatki piersiowej, urologia i interna.
Roczny kontrakt na leczenie z NFZ to ok. 50 mln zł.
Tyle samo wynosiły w zeszłym roku długi szpitala. Kierował nim
wówczas od 11 lat Krzysztof Skowronek. Długi rosły z roku na rok, a
Skowronek winą obarczał NFZ, który "źle wycenia procedury i nie płaci za
nadwykonania".
Skowronek przez lata miał poparcie lokalnej władzy. Przekonał zarząd
województwa świętokrzyskiego, że szpitalowi w Czerwonej Górze pomogą
inwestycje. Konkretnie blok operacyjny.
Blok znalazł się na liście kluczowych projektów dla świętokrzyskiej
służby zdrowia, szpital nie musiał zatem startować w konkursie na unijne
dofinansowanie. Powstało sześć sal operacyjnych za 30 mln zł. Ale w
projekcie nie było mowy o sfinansowaniu wyposażenia. Osobno pieniądze na
ten cel musiał wyłożyć marszałek. - Nie lepiej było wybudować np. trzy
sale, ale za to z pełnym wyposażeniem? - pytała kielecka redakcja
"Gazety" w 2011 r. - Dzięki temu mogliśmy pokazać, że inwestycja ma
potencjał - przekonywał Marek Gos, poseł PSL, były członek zarządu
województwa. Gos w Czerwonej Górze widział szpitalny oddział ratunkowy
(SOR). Półmilionową populację Kielc i powiatu kieleckiego obsługuje
tylko jeden SOR. - Mogliby tu być przewożeni m.in. ranni w wypadkach na
drodze E7. Nie widzę też przeszkód, aby transportować chorych z Kielc -
przekonywał. A Skowronek chciał tworzyć ortopedię i chirurgię
naczyniową.
Żaden z tych pomysłów nie został zrealizowany. Drogie sale operacyjne
nie mają więc komu służyć. Ale szpital dostał jeszcze 2,5 mln zł na
tomograf komputerowy. Urządzenie jednak przez prawie rok stało w
magazynie, bo pomieszczenie dla niego nie było gotowe.
Za długi i miliony zmarnowane na niezagospodarowane sale operacyjne
Skowronkowi zaczęło grozić odwołanie ze stanowiska dyrektora. Nie poddał
się jednak bez walki. Zapisał się do rządzącej województwem partii -
PSL. Gdy "Gazeta" zapytała o tę decyzję, zarecytował wiersz Włodzimierza
Majakowskiego pt. "Włodzimierz Iljicz Lenin": "Jednostka - zerem,
jednostka - bzdurą/ sama - nie ruszy pięciocalowej kłody". I tłumaczył,
że i tak był wcześniej kojarzony z tą partią. Ale nawet legitymacja
partyjna mu nie pomogła. Zarząd województwa odwołał go we wrześniu
ubiegłego roku. Do szpitala weszła firma AMG z Łodzi, by przeprowadzić
audyt. Odkryła, że szpital kupował leki o 21 proc. drożej niż cena
rynkowa. Nie wiedział też, co ma we własnych magazynach - leżały tam
leki i sprzęt o wartości 850 tys. zł. A pracownicy cieszyli się
nietypowymi przywilejami - znaczna część miała prawo do dziesięciu dni
dodatkowego urlopu, co rocznie kosztowało milion złotych.
Pod koniec roku zarząd województwa ogłosił konkurs na nowego
dyrektora szpitala. Zgłosił się m.in. Przemysław W., kierownik poradni
specjalistycznych w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie, 33-letni doktor
nauk medycznych z dziedziny audiologii i foniatrii. Tłumaczył, że jego
żona jest kielczanką. Oczekują drugiego dziecka i dlatego postanowili
zamieszkać w jej rodzinnych stronach. W. swoimi pomysłami na szpital
oczarował prawie połowę komisji konkursowej. Tyle samo głosów dostał
Jerzy Szebla - dotychczasowy wicedyrektor szpitala.
Konkurs powtórzono więc w kwietniu. Tym razem W. wygrał. Powołano go
na stanowisko dyrektora, ale w pracy był tylko przez jeden dzień.
Poszedł na urlop bezpłatny. Tłumaczył, że jego ojciec wymaga opieki.
Zdziwieni urzędnicy marszałka zaczęli sprawdzać Przemysława W.
Okazało się, że równocześnie jest dyrektorem szpitala w Sulejówku na
Mazowszu, o czym nie wspomniał. Drugim etatem W. zaskoczony był też
burmistrz Sulejówka. Dalsze dociekania przyniosły zaskakujące wyniki -
wyszło na jaw, że W. nigdy nie ukończył medycyny. Oszukany urząd
marszałkowski powiadomił prokuraturę. Śledczy potwierdzili, że W. miał
sfałszowany dyplom lekarski. W rzeczywistości ukończył zdrowie publiczne
w Bydgoszczy. Na szczęście nikogo nie leczył. Sfałszował też
zaświadczenie o zatrudnieniu - o kilka miesięcy wydłużył swój okres
pracy w Centrum Zdrowia Dziecka. Tu też dostał pracę z podrobionym
dyplomem.
Prokuratura oskarżyła W. o posługiwanie się sfałszowanymi
dokumentami. Przyznał się do winy, chce dobrowolnie poddać się karze
półtora roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Sąd jego
wniosek rozpatrzy 18 września.
Tymczasem po prawie roku od czasu odwołania Krzysztofa Skowronka
szpital w Czerwonej Górze doczekał się nowego dyrektora. To pulmonolog
Youssef Sleiman związany z lecznicą od 1994 r. Od stycznia był pełniącym
obowiązki dyrektora.("Gazeta Wyborcza")
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz